Wywiad z Rieslingiem
Jak co roku przychodzi ten moment, gdy obchodzimy "Riesling Weeks" organizowane przez Niemiecki Instytut Wina. z tej okazji znalazłem chwilę, by przeprowadzić wywiad z Herr Rieslingiem.
fot. Julian Redondo Bueno
Herr Rieslingu, miło Pana ponownie spotkać w kieliszku! Mam do Pana kilka pytań, które zawsze nasuwają mi się gdy Pana spotykam.
Jasne, chętnie odpowiem na pytania, z natury jestem otwarty.
Herr Rieslingu, wiemy, że urodziny obchodzi Pan co roku, 13 marca. Pamięta Pan w którym roku się urodził i kim byli rodzice?
Matką była Gouais Blanc, chociaż jej nie pamiętam. Mówi się, że była bardzo atrakcyjną kobietą, nic więc dziwnego że była w różnych związkach i mam przybrane rodzeństwo, np. Chardonnay. Ojca nie znałem, podobno był dzikusem. Niemiecki Instytut Wina przypisuje mi datę urodzin na 1435, chociaż jestem o wiele starszy, niż mogłoby się wydawać.
Herr Rieslingu, skąd Pan pochodzi?
Jestem obywatelem świata, chociaż pochodzę z Niemiec i tam najlepiej się czuję. Dobrze mi wszędzie, gdzie jest w miarę chłodno, sucho i słonecznie podczas długiej jesieni. Upodobałem sobie strome brzegi rzek, szczególnie na kamienistej glebie. Nad Mozelą i w Rheingau oddycham pełną piersią!
Parcela Uhlen nad Mozelą - gleba łupkowa
Lubi Pan podróżować poza Niemcy?
Jak wspomniałem wyżej, jestem obywatelem świata. Często goszczę w Alzacji, Austrii, Australii, USA i Kanadzie, ale z każdym rokiem coraz lepiej mi też w Polsce.
Czy w innych krajach jest tak dobrze jak w Niemczech?
Jest inaczej. W Alzacji często przybieram na masie i mówią, że jestem "słodki" (chociaż staram się nie być). W Australii za to, gdzie jest cieplej, zmieniam nieco swoją naturę na tropikalną. Moi fani mówią też, że pachnę jakbym dużo grał w tenisa (chodzi chyba o aromat piłeczki tenisowej).
Dużo rzeczy mówi się o Panu, zarówno wśród fanów, jak i hejterów. Zacznijmy od tych drugich. Powiadają, że jest Pan kwaśny... Co Pan na to?
Kwaśny. Cóż za bezczelność! Ja nie jestem kwaśny, ja jestem orzeźwiający! A jeśli już, to na tym buduję swoją strukturę, no i balansuję nią mniejszą lub większą słodycz.
Rozumiem, a co Pan powie o aromacie petrolu? Ponoć czasem go od Pana czuć?!
To prawda, można mnie za to nie lubić, ale ten aromat zrozumieją, zaakceptują i docenią jedynie prawdziwi fani. Tak już mam, że czasem pachnę paliwkiem. To jeden z moich ulubionych perfumów, nazywa się TDN (1,1,6-trimetylo-1,2-dihydronaftalen). Pachnie szczególnie intensywnie, gdy za długo byłem na słońcu i piłem za mało wody.
Tyle od hejterów, przejdźmy do fanów. Herr Rieslingu, jak Pan to robi, że ma Pan tak wiele twarzy? Nie może Pan być tak przewidywalny jak Gewürztraminer?
Staram się jak mogę, by zadowolić swoich fanów. Nieoczywistość jest teraz w modzie. Czasem mam bąbelki, zdarza się że mam kamienną twarz, ale gdy chcę, potrafię być też słodziakiem. Nie można mnie nie lubić. A najlepsze, że każdy może sobie wybrać takiego mnie, jakiego lubi najbardziej.
Herr Rieslingu, jak Pan to robi, że się Pan tak pięknie starzeje?
Mam to chyba po mamie. Na pewno pomaga mi moja esencjonalność i ta... orzeźwiająca charakterystyka, którą hejterzy nazywają kwasem. Kombinacja tych dwóch cech pozwala mi pięknie się starzeć, o ile mam wygodne, wilgotne i ciemne leżanko.
Herr Rieslingu, podobno inwestuje Pan w ziemię, czy to prawda?
Owszem, ziemia, a dokładniej gleba jest dla mnie bardzo ważna. Najbardziej udały mi się inwestycje w glebę łupkową (szarą, niebieską i czerwoną), ale też świetnie procentują inwestycje na wapieniu ze skamielinami, porfirze, granicie i piaskowcu. Na każdej z tych ziem czuję się inaczej, ale wszędzie czuję się jak w domu.
Riesling z granitowej gleby
Jakie są Pana preferencje kulinarne?
Jestem łakomczuchem. To czego w danej chwili potrzebuję, zależy od mojego stanu... ducha. Gdy musuję - mam apetyt na ostrygi i owoce morza. Gdy jestem małym słodziakiem uwielbiam przełamać pikantne smaki potraw orientalnych. Najsłodsze wersje mnie kochają serniki, jabłeczniki, crème brûlée, a nawet sery pleśniowe. Na co dzień jednak chętnie zaspokajam głód sałatami, rybami, sushi, kiszoną kapustą lub sznyclem wieprzowym. Jak widać, jestem niezłym pasibrzuchem.
Gdzie można Pana najczęściej spotkać?
Rzadko kiedy bywam w dyskontach. To nie jest towarzystwo dla mnie. Preferuję dobre sklepy specjalistyczne, winebary i restauracje, gdzie sommelier może przedstawić mnie w odpowiednim świetle, właściwemu towarzystwu. Jest to dla mnie ważne PR-owo, bo wkoło tylu hejterów...
Dziękuję za rozmowę, do szybkiego, ponownego zobaczenia Herr Rieslingu!
Rozmawiał Maciej Sokołowski