Vinho Verde i owoce morza
Zawsze gdy mam okazję, wybieram się w moje ukochane strony - do Portugalii. To tu, poza kuchnią polską, szukam kuchennych inspiracji, a wino które uwielbiam jest w cenie wody mineralnej. Zwłaszcza moje ukochane Vinho Verde! Wino zielone zaczynało i kończyło moje dni spędzone podczas ostatniego pobytu w Portugalii na przełomie kwietnia i maja, a także było niezrównanym towarzyszem kulinarnych uniesień w tamtejszych lokalach gastronomicznych. To nie wino było dodatkiem, to dania wpasowywały się w konwencję lekkich i orzeźwiających okoliczności. Spośród wszelkich dobrodziejstw występujących na portugalskich stołach, na szczególne uznanie zasługują owoce morza. Tak samo jak Vinho Verde, mogłabym je konsumować o każdej porze dnia.
Tutaj na wakacjach Vinho Verde pić można od rana! Niesamowicie smakuje do śniadania, podane z tradycyjnymi rissois. Są to moje ulubione portugalskie pierożki, które wytwarza się z zaparzanego ciasta, następnie panieruje i smaży. Klasycznym nadzieniem są krewetki, ale spotyka się także rissois z mięsem lub tuńczykiem.
Vinho verde do lunchu? Jak najbardziej! Uma garaffa por favor!
Jeden z ciekawszych dań obiadowych zjedliśmy na Alfamie (jedna z najstarszych dzielnic Lizbony) koło Muzeum Fado. Były to grillowane młode kalmary "Lulas", które również są jedną ze specjalności kuchni portugalskiej. Były niezwykle delikatne, marynowane w białym winie, a zwierzchu cudownie chrupiące! Obłędne! Lekkie dodatki - ziemniaczki i sałatka nie zachwiały tej niebiańskiej równowagi pomiędzy vinho verde i kalmarami.
Niby najedzona, ale słońce praży, zwiedzanie, oglądanie, człowiek szybciej głodnieje, a robienie tych zdjęć takie energochłonne... Zwłaszcza po kilku-godzinnym pobycie w lizbońskiej dzielnicy Belem, skąd wypływały statki odkrywców.
Czas się posilić :) Vinho Verde w towarzystwie ośmiorniczek doprawionych czosnkiem i podane po prostu z młodymi ziemniaczkami gotowanymi w mundurkach i przesmażonymi na oliwie. Jest to jedna z miliona codziennych dań portugalskich. Świeże produkty i piękno zawarte w prostocie.
Do ekstazy już niedaleko, ale gdzie kolacja? Przecież nie można podczas wakacji z pustym brzuchem iść spać? Napełniliśmy kieliszki naszą ambrozją i przekąsiliśmy ameijoas - małże przyrządzone w najprostszy z możliwych sposobów, duszone na oliwie z czosnkiem, kolendrą i białym winem. Danie urzeka świeżością i prostotą, a podane z wyśmienitym portugalskim chlebem było doskonałą lekką kolacją w ciepły lizboński wieczór. Jeszcze łyczek Verde i można spokojnie zasnąć czekając na atrakcje dnia następnego...
Dla tych, którzy w Portugalii nie byli, a z winem Vinho Verde przyjemności nie zaznali - kilka przydatnych informacji. Vinho Verde to z języka portugalskiego "zielone wino". Zielone, nie ze względu na barwę, ale świeżość, młodość i lekkość. Verde wytwarzane jest w regionie Minho w północno-zachodniej części Portugalii. Jego cechą charakterystyczną są delikatne bąbelki. Mimo delikatnego musowania (ciśnienie w butelce tylko ok. 1 Bar), producenci nie określają Vinho Verde jako wino pół-musujące lub frizzante. Wina te wytwarzane są z regionalnych szczepów, takich jak: Loureiro, Arinto, Trajadura, Avesso i Azal. Z tych szczepów nigdy nie przekraczają 11% alkoholu. Wyjątkiem jest szczep Albarino, z którego można wytwarzać Vinho Verde nawet 14%! Jest ono wtedy tropikalne w odbiorze. Świat zna też odmiany różowego i czerwonego Vinho Verde, ale są to zdecydowanie mniej popularne wina i już nie pasują tak dobrze do owoców morza jak moje ulubione białe.
Spędziłam w Portugalii cudowny tydzień, ale po powrocie zaskoczyła mnie w Polsce bardzo niska cena wody mineralnej... bo przecież w Portugalii kosztowała tyle co wino...
zdjęcia: Mariusz Simon
tekst: Iga Kramarz