# Klub kolacyjny nr 2 - Ormiańska uczta - relacja

No i stało się. Kolejny klub kolacyjny za nami. Jesteśmy ogromnie szczęśliwi, ponieważ znów spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi i poznaliśmy nowych. Okazało się, że kuchnia ormiańska i tamtejsze wina potrafią być cudowne! Szczególnie w takim towarzystwie! Dziękujemy!

Dnia 1 grudnia, w gościnnych progach Tratorii Castellana w Poznaniu, w kameralnym gronie smakoszy, mogliśmy przetestować ormiańską kuchnię w połączeniu z ormiańskim winem. Wina zostały wyselekcjonowane w tym roku podczas naszego pobytu na targach EnoExpo w Krakowie. Menu przygotowała Iga, czerpiąc wiedzę z książek i konsultując się z Pavlem Portojanem, który importuje ormiańskie wina do Polski.

Kuchnia ormiańska jest przede wszystkim bogata w aromaty. Zioła (estragon i kolendra), dojrzałe owoce (najlepsze morele świata), aromatyczne mięso baranie i zapach grilla tworzą ciekawą i charakterną całość.

Ze względu na charakter uczty, wszystkie dania podawaliśmy na półmiskach. Najpierw zaserwowaliśmy dwie zimne i jedną ciepłą przekąskę. Na stole pojawiły się kuleczki z fasoli i orzechów oraz sałatka ziemniaczana z kiszoną kapustą, a także kotleciki z pstrąga w sosie estragonowym. Proste składniki, ale jakże piękną tworzyły harmonię, szczególnie z winem. Do przekąsek przygotowaliśmy dwa wina białe, od dwóch producentów kierujących się odmienną filozofią wytwarzania win. Wino Bagratuni od Maran, wytworzone zostało w nowoczesnym stylu. Było bogate, aromatyczne, a dzięki użyciu beczki nawet tłuste i śmietanowe. Dodatek europejskich szczepów (Aligote i Pinot Gris) dodał miejscowemu Khatun Kharji bardziej wyrazistych nut gruszki. Wysoki alkohol jak na białe wino (14,9%!) nie był aż tak bardzo wyczuwalny i komponował się zarówno z kuleczkami fasolowo-orzechowymi, a także dzięki delikatnej słodyczy przełamał kwasowość kiszonej kapusty. Kotleciki z pstrąga były lżejsze od zimnych przekąsek, a sos estragonowy zachęcał do użycia bardziej ziołowego wina. Tę nutę znaleźliśmy w winie ze szczepu Voskehat - Narine Reserve 2009, wytworzonego u producenta Getnatoun. W tym lekkim białym winie dominowała nuta ziół, a szczególnie rumianku. Owoc był subtelny i schowany za przyjemną ziołowością.

Potrawy tak smakowały gościom, że gdy na stole pojawiły się karkandaki, zostały skonsumowane błyskawicznie. Pieczone pierożki z pikantnym nadzieniem ziemniaczanym, miały komponoać się z lekkim, czerwonym winem z odmiany Areni. Szczep ten, uznawany za autochtoniczny posiada bardzo długą historię. Dzięki położeniu winnic na wysokości 800-1400 m. n.p.m, filoksera nigdy nie zniszczyła tutejszych odmian winorośli, a przez czasy ZSRR nie sprowadzono tu innych odmian mogących wyprzeć Areni. Ormianie uważają, że szczep ten został zasadzony w Armenii przez biblijnego Noego i uprawiany jest tam do dnia dzisiejszego. Areni porównywany jest często z Pinot Noir ze względu na jasny kolor, wysoką kwasowość i delikatną taninę. Dobrze winifikowany ma również dobry potencjał do dojrzewania w butelce.
Podczas ormiańskiej uczty mieliśmy możliwość spróbowania trzech win czerwonych ze szczepu Areni. Pierwszym z nich, było Getnatoun Areni of Shikagogh 2009, które miało komponować się z karkandakami. Było beczkowane przez rok w dębie kaukaskim. Sprawiło wrażenie soczystego, czereśniowego, pełnego aromatów wiśni, owoców granatu, pieprzu, skóry, wędzonej śliwki, a szczególnie żurawiny. Mimo użycia beczki, było świeże, z orzeźwiającą owocowością. Lekko jałowcowy, ziołowy finisz miał zagrać kluczową rolę w połączeniu z karkandakami. Niestety wszyscy musieliśmy użyć naszej wyobraźni, ponieważ potrawa została skonsumowana szybciej niż wino pojawiło się w kieliszkach...

Wielką niewiadomą była zupa. Przygotowana z baraniny i suszonych moreli (!) z dodatkiem grochu, odrobiny ziemniaków i pulpy pomidorowej. Była gęsta, mięsno-słodka i doprawiona. Oryginalna nazwa tej zupy to "Bozbasz". Mimo kontrowersji i mimo ogólnej niechęci do baraniny, zupa okazała się sporym sukcesem.

Rozgrzani zupą i winami oczekiwaliśmy na danie główne i najlepsze wino wieczoru. Grillowane szaszłyki z baraniny, podane z sałatką z bakłażanów, cebuli i granatów oraz ormiańskim pieczywem (lawasz) okazały się rewelacyjne. W połączeniu z beczkowanym 3 lata (!) Areni Getnatoun 2007 tworzyło metafizyczną całość. Dość charakterna tanina i wyraźna kwasowość, plus nuty dębowe, skórzane i przyprawowe mogły być dla niektórych nie do przejścia. Wino nie posiadało w ogóle słodyczy i częśćz gości uznała je za bardzo wytrawne. To okazało się plusem przy połączeniu z baraniną, która wykrzesała z wina większy owoc i niesamowitą soczystość. Akcenty żurawinowe połączyły się z owocem granatu w sałatce.

Na koniec deser. Ciasteczka z miodu, orzechów i migdałów. Słodkie, lepkie i pachnące. Okazało się, że naturalnie półsłodkie czerwone wino z późnego zbioru ze szczepu Areni (Vernashen 2010), komponowało się idealnie. Większość okrzyknęła nawet to połączenie najlepszym podczas całego spotkania. Wino, pomimo swojej słodyczy, posiadało przyjemną, lekką taninę, kwasowość i zaledwie 10% alkoholu. Ormianie twierdzą, że ten deser ma oryginalny smak i może przynieść serwującej go gospodyni uznanie w oczach biesiadników. Tak było tym razem!

Było smacznie, było cudownie i nie możemy się doczekać kolejnej kolacji klubowej!

Pozdrawiamy
Iga & Maciej

 x 

Twój koszyk jest pusty