Ślimaki po burgundzku - wersja klasyczna
Maj to nie tylko sezon na szparagi, ale również na ślimaki! Wcześniej są za małe, a w drugiej połowie czerwca już zaczynają okres "rozrodczy", więc są pod ochroną. Polska jest "ślimaczaną" potęgą, ale niestety winniczki nie są popularne w rodzimej kuchni. Większość ślimaków eksportujemy do Francji, gdzie stanowią narodowy przysmak. Warto wiedzieć "co w trawie piszczy" i jak smakują rodzime winniczki ukazujące się w maju na naszej działce. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że koło nas przechodzi pyszny obiad... Dziś napiszemy Wam jak przygotować ślimaki w najpopularniejszy sposób, czyli po burgundzku. Niestety jest to bardziej czasochłonne niż przygotowanie innych potraw.
skorupki nafaszerowane ślimakiem i masłem czosnkowo-ziołowym (przed zapieczeniem)
Po zebraniu ślimaków o średnicy od 3 do 5 cm, zostawiliśmy je na dwa dni bez pokarmu aby się oczyściły. W dużym szerokim garnku zagotowaliśmy osoloną wodę i wrzucaliśmy do niej żywe ślimaki. Po około 30 minutach gotowania, wystudziliśmy je, wyjęliśmy ze skorupek i oczyściliśmy usuwając czarny przewód pokarmowy. Następnie dusiliśmy ślimaki przez około pół godziny w bulionie warzywnym z dodatkiem białego wina. W tym czasie należy wyszorować skorupki i dodatkowo sparzyć je wrzątkiem. Kolejnym elementem jest masło czosnkowo-ziołowe. Miękkie masło utarliśmy z posiekanym ząbkiem czosnku i posiekanym drobno szczypiorkiem. Można dodać odrobinę wywaru z gotowania ślimaków.
upieczone całe stado
Do lśniących skorupek nałożyliśmy po jednym ślimaku i zalepiliśmy masłem ziołowym. Na koniec ułożyliśmy je ciasno w żaroodpornym naczyniu (otworem skorupki do góry) i zapiekliśmy 20 minut w piekarniku rozgrzanym do temperatury 200 stopni.
Wiele osób nie jadło ślimaków i zapyta "jak to smakuje"? Otóż najłatwiej będzie porównać ten smak do muli, ale bez charakterystycznego posmaku morza. Naszym zdaniem, jeśli ktoś uwielbia owoce morza, powinien również zakochać się w ślimakach. Potrawa jest czasochłonna (zwłaszcza nałapanie tylu ślimaków, żeby na obiad wystarczyło), ale całość jest potrawą niskobudżetową (masło, czosnek i szczypiorek nie kosztują majątku).
Skoro ślimaki są po burgundzku, to i wino stamtąd powinno pochodzić. Jeśli chodzi o dobór, to przeważnie poleca się białe Burgundy, ale część smakoszy rozkoszuje się ślimakami w połączeniu z Szampanem lub bardzo lekkim Pinot Noir. My na dziś wybraliśmy wino białe - Chartron Bourgogne Clos de la Combe, wytworzone w 100% z odmiany Chardonnay. Wino pochodzi z winnic nieopodal Puligny-Montrachet, otoczonej przez wyższe apelacje.
Fermentowało w beczkach (10% nowa, 90% używana) i dojrzewało na osadzie przez 9 miesięcy. Dzięki tym zabiegom, Chardonnay utrzymało charakterystyczną dla Burgundii mineralność, ale również uzyskało strukturę i kremową konsystencję. W aromatach dominowały aromaty nektarynek i brzoskwiń, chociaż cytrusy także nieśmiało się przebijały. Kombinacja mineralności i beczkowej struktury pozwoliła odpowiednio skomponować się zarówno ze sporą zawartością czosnku w potrawie, jak i z maślanym jej charakterem. Wino degustowane ze ślimakami nabrało jeszcze większej finezji i stało się o wiele bardziej miękkie.
Tego warto spróbować!
Pozdrawiamy
Iga & Maciej