Indyk dziękczynny
Przy okazji amerykańskiego Święta Dziękczynienia postanowiliśmy zmierzyć z indykiem w gościnnych progach nowej restauracji Pinta Klepka. Do walki stanęliśmy z indorem o wadze 7,700 (bez farszu). Po długich debatach zdecydowaliśmy się na klasyczny farsz z suszonych śliwek i pokrajanych w ćwiartki jabłek. Ptaszysko dokładnie umyliśmy, osuszyliśmy i natarliśmy solą morską i świeżo mielonym czarnym pieprzem - w środku i na zewnątrz. Następnie nafaszerowaliśmy namoczonymi wcześniej suszonymi śliwkami, ćwiartkami jabłek ze skórką i świeżym rozmarynem (to już wariacja Igi). Istotne było włożenie między owoce kostki masła pokrojonego na małe kawałki, co spowodowało niezwykłą soczystość mięsa. Zaszyliśmy otwór aby farsz nie wydostał się na zewnątrz i indyk wylądował w piekarniku.
Piekliśmy go 5 godzin w piekarniku w temperaturze ok 180 stopni, zmniejszając ją jednak co jakiś czas w miarę potrzeby i polewając mięso tworzącym się sosem. Na godzinę przed końcem pieczenia obłożyliśmy indyka kolejną porcją jabłek, tym razem posypanych cynamonem i majerankiem. Przed wyjęciem z piekarnika indyka polaliśmy bardzo zimną wodą w celu uzyskania chrupiącej skórki.
Przygotowaliśmy również świąteczne dodatki - ziemniaki puree z masłem, śmietanką i świeżym koperkiem, brukselkę z chrupiącym bekonem, zielony groszek, sos żurawinowy z czerwonym winem, miodem i skórką cytrynową. Jako dodatków do degustacji można też było spróbować przetworów Igi, konfitury z pomidorów na sposób portugalski, gruszek w białym winie i ogórków w occie winnym i miodzie z dodatkiem chili.
Wino...
Mieliśmy do dospozycji najróżniejsze style i gatunki win. Mogliśmy spróbować świeżego Sauvignon Blanc, młodego Chardonnay, beczkowanego Chardonnay, czerwonego Montepulciano d'Abruzzo, młodego Nebbiolo, półsłodkiego Kindzmarauli i Sherry PX/Oloroso. Mogłoby się wydawać, że do samego pieczonego indyka świetne będzie albo średnio zbudowane czerwone wino lub beczkowane chardonnay. Faktycznie, jeśli ktoś trafił na pierś z indyka z odrobiną jabłek z farszu, połączenie z chardonnay było świetne, a jeśli na kawałek nogi ze skórą - Montepulciano.
Diabeł niestety/stety tkwi w szczegółach - w farszu i dodatkach. Nebbiolo okazło się zbyt taniczne dla tej potrawy, a Sauvignon Blanc za lekkie. Nieźle za to z potrawą współpracowało owocowe, półsłodkie Kindzmarauli ze stonowanym poziomem alkoholu. Szczególnie w sytuacji gdy na talerzu znalazło się więcej suszonych śliwek.
Przepis swobodnie można wykorzystać podczas zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia!
Pozdrawiamy,
Iga i Maciej